poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Muza w smolnej bramie.








Było tak: koncert miał się zacząć o 13.30 i byliśmy dobrze przygotowani, czyli pogoda piękna i publika w gotowości, ale orkiestra się spóźniła i zaczęło padać delikatnie. Trzech muzyków, bas, trąbka i perkusja zaczęli grać jazz (perkusista chował się pod talerzem), ale smyczki uciekły do bramy. I wtedy się zaczęło, deszcz padał, a orkiestra grała w bramie, na skuterze Stasia skrzypaczka, waltornista na śmietniku, a obojiści grali ze śmietników na papier i plastik. Krótki, dynamiczny piękny koncert. Po radościach muzycznych, były kulinarne, czyli muzycy zjedli 300 pierogów omaszczonych przez panią Janeczkę tłuszczem i cebulką. Reszta zdjęć na picasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz