środa, 28 grudnia 2011

Prezent idealny

Wigilia, choinka, radość ze wspólnego bycia i oczywiście prezenty. Dostałem, a jakże, kilka fajnych prezentów, w tym jeden z nich to bardziej idea, niż realność. Dostałem karteczkę z nazwą przedmiotu i darczyńca się tłumaczył, że choroba, ale to się przerodzi w czyn. A ja nie chcę, żeby za tym szedł czyn, bo mnie się bardzo ten prezent podoba. Jest w nim to, co prezent powinien zawierać, czyli myśl o obdarowanym, chęć sprawienia mu/mi radości i tak się czuję, czuję się szczęśliwy, że w chorobie o tym prezencie darczyńca myślał i w taki sposób wyraził swoje uczucie.

Andrzej

To było pierwszego dnia świąt, Warszawa w miarę pusta, język rosyjski na równi z polskim, a może nawet bardziej słyszalny. Robiłem zdjęcia pałacu (jak zwykle) i Andrzej z Kijowa poprosił mnie o zrobienie mu zdjęcia.

wtorek, 27 grudnia 2011

Warto mądrego posłuchać














Maciej Wierzyński i Wiesław Wilczyński byli na Smolnej i mówili o swoich pasjach, o sprawach dla nich ważnych. Pan Wierzyński wręcz powiedział, że nie będzie mówił na zadany temat, tylko o tym co go interesuje i to jest super. Nie ma sensu wypowiadać się na każdy temat, chociaż myślę, że on mógłby mówić o wielu sprawach i zawsze byłoby to mądre. Tak wyszło, że za zdjęcia ze spotkania z Panem Wilczyńskim zabrałem się dopiero dzisiaj, po jego opuszczeniu stanowiska dyrektorskiego i po piątkowym wywiadzie w Wyborczej. Spróbowałem trochę poczytać wpisy na forach i to było smutne, bo ilość żółci jak zwykle mnie przeraziła. Myślę, że to cena za bycie politykiem i urzędnikiem i nie jestem pewien, czy to taka polska specyfika, czy ogólnoświatowa.

Federowicz z Federacją





Kasia Federowicz, organizatorka Powiśleń, na dokładkę śpiewa i jeszcze działa w klubie Solec. Koncert był fajny, a wideo z najprzeróżniejszych urządzeń było super. Reszta zdjęć u mnie na picasie.

sobota, 24 grudnia 2011

Święta, rekin i Maria Skłodowska-Curie.

Od kilku lat w czasie wigilii podnosi się wrzawa, że ryba karp jest przetrzymywana i mordowana w nieludzkich warunkach i trzeba z tym skończyć. Oczywiście, zgadzam się z tym i jeszcze poproszę o chwilę zastanowienia się nad inną rybą, czyli rekinem. Z czego składa się rekin? Rekin składa się z płetwy i wątroby i jeszcze są krwawe szczęki, ale to na potrzeby głównie kinematografii i tym się zajmować tutaj nie będę. Oczywiście, mięso też jest wykorzystywane, ale najlepszym biznesem jest złowienie ryby, odcięcie jej płetwy i wrzucenie okaleczonej z powrotem do wody, niech zdycha. Przysmakiem azjatyckim jest zupa z płetwy rekina, sproszkowana chrząstka jest cudownym środkiem na potencję, lekiem na raka i dodatkiem do kremów na starzenie się skóry, a od oleju z jego wątroby będziemy zdrowi, że hej. Rekin może żyć nawet 100 lat i człowiek poczynił badania co jest tego przyczyną i wyszło nam, że cudowne składniki produkowane przez jego wątrobę.Tak więc, jak będziemy jedli zupę z płetwy, smarowali się kremami i jedli pastylki, to nic nam nie grozi, tylko rekinów może zabraknąć. Co roku zabija się ponad 100 milionów tych ryb, czyli w każdej sekundzie ginie od 3 do 6 osobników. Natura tak zrobiła, że te zwierzęta mają niski wskźnik rozmnażania i dlatego bliski jest ich koniec. Świadomość konsumencka to nie tylko niejedzenie różnych środków chemicznych, utrwalaczy i poprawiaczy smaku itd., ale też świadomość, że jedząc pastylki z olejem z wątroby rekina współuczestniczymy w jego zabijaniu.
I jeszcze dwa słowa o naszej wielkiej Marii, a właściwie o radzie, który odkryła. To było wielkie wydarzenie i rad miał być lekiem na wszystko. Od około 1915 roku radioizotopy zaczęto stosować jako leki na różne schorzenia i dolegliwości: na wzmocnienie, potencję, porost włosów, podagrę, reumatyzm, złe sny i oczywiście ludzie mieli od tego długo żyć. Dodawano je do kremów, do pożywienia, noszono w specjalnych medalikach na piersi - rad i inne izotopy radioaktywne był i jest bardzo drogi, więc te ilości były skromne (na szczęście), ale dopiero po parunastu latach wycofano się z tej praktyki.
Różne są mody i mam ciągle nadzieję, że jesteśmy w stanie jako ludzkość uczyć się na błędach.

Warszawscy marzyciele łączmy się

rok się kończy i dobrze jest się zastanowić nad tym, co nam się udało i dlaczego. Najlepiej wspominam te przedsięwzięcia, które zostały poprzedzone wspólnymi przygotowaniami, wieloma rozmowami. Święto Muzyki, warsztaty jaka będzie Smolna, Warszawska Droga Kultury, Kwartał Muzyczny - to działania do których realizacji udało się zaprosić wiele osób, które podczas czwartkowych spotkań, w muzycznej atmosferze, je współtworzyli. Proces powstawania działania społecznego, czy kulturalnego jest równie ważny, jak samo przedsięwzięcie. Cudownym przykładem jest Święto Muzyki, kiedy organizatorzy święta byli też jego realizatorami. Podobnie będzie z Kwartałem Muzycznym, którego idea realizuje się powoli i w miarę przystępowania nowych uczestników uda nam się osiągnąć sukces. Nie musimy się bać, że będzie nas za dużo. Warszawska Droga Kultury pokazuje, że mnogość partnerów może być siłą działania, a nie jego słabością. Partnerzy realizując swoje cele, uczestniczą w tworzeniu nowego, wspólnego dzieła, które powstaje "przy okazji".
Marzyć jest pięknie, a realizować marzenia wspólnie jest ............

sobota, 17 grudnia 2011

Coraz trudniej









Nie wiem czym to jest spowodowane, ale artyści muzyczni na Smolnej występują w warunkach ekstremalnie trudnych dla fotografującego, ciemnica okrutna. Staram się jak mogę i efekty są takie i inne być nie chcą. A wystąpił Emilcin i dałem trochę plamę. Oni są ambientowymi artystami i ich ideą jest być niezauważonymi przez słuchaczy, a mnie się podobali, czemu dałem wyraz. Wystąpiła też Magda Piskorczyk i jak zawsze to duża radość jej słuchać. Gwiazdami wieczoru byli Małgorzata Niezabitowska i Tomasz Tomaszewski wspominający czasy stanu wojennego, ale te zdjęcia na naszych fejsbukowych i nie tylko stronach.

środa, 23 listopada 2011

Lubię pałac.

Podobno napis, że Pałac Kultury i Nauki jest imienia Stalina, został tylko zakryty, a nie zlikwidowany. Lubię pałac, fotografuję go i tyle:), a tu się zrobiły takie socrealistyczne ramy dla warszawskiego Manhattanu.

Wkurzony i upokorzony.

Przeczytałem skrót expose naszego słońca Peru (pierwsze skojarzenie z Peru mojej przyjaciółki) i po prostu od kilku dni strasznie jestem wkurzony. Miłościwie nam panujący zapowiedział po miesiącu myślenia (cztery lata rządził i potrzebował jeszcze jednego miesiąca), że jedyną receptą na kryzys jest podnoszenie podatków.
Jestem absolutnie przeciwko rozdawnictwu wszelakiemu, ale to mi się źle kojarzy. Mam wrażenie, że to trochę tak, jakby stary/nowy dyrektor fabryki po miesięcznym namyśle po ponownym wyborze przez radę nadzorczą stwierdził:
idzie kryzys, mamy większe koszty to musimy podnieść ceny bo to jedyne wyjście, a klienci zrozumieją naszą trudną sytuację. Nie przeczę, klienci może i zrozumieją, ale czy kupią droższy towar to zupełnie inne zagadnienie.
Miesiąc myśleć i wymyśleć, że będzie się podnosić podatki i ograniczać przywileje, to naprawdę trzeba być lotnym jak kulawa kuropatwa. Czy nasz propagator miłości nie mógł wpaść na pomysł, żeby zaproponować coś, co spowoduje, że będzie łatwiej znaleźć pracę, łatwiej prowadzić biznes.... Nie mógł, bo to wymaga innego podejścia, innego myślenia. Myślenie propaństwowe, odrzucenie interesów partyjnych na szczytach władzy jest niemożliwe.
Dawno temu, na murze jakiejś fabryki przeczytałem tekst:
WIĘCEJ ZAROBIMY, WIĘCEJ PODZIELIMY.
Komuna zakładała przynajmniej, że więcej będzie do podziału, a liberalny (he he) rząd mówi, że musi więcej zabrać.
Wmawianie mi, że wszystko co robi nasza “klasa rządząca” jest dla mojego dobra, upokarza mnie strasznie, bo to jest równoznaczne z tym, że oni mnie uważają za kretyna.

niedziela, 20 listopada 2011

Sukces finansowy.






Odnieśliśmy sukces finansowy (chciałem napisać, że poważny, ale to byłoby jednak nadużycie). Czwartkowe spotkanie było świętem Francji na Smolnej, bo Nadine Nassar zaśpiewała i Andrzej Grzybowski na akordeonie zagrał piosenki francuskie, a piliśmy dzięki Marcinowi Beaujolais nouveau,  tak jak cały świat. Francuzi, obecni na spotkaniu, nie obrazili się na uwagi na temat jakości wina (w sumie nie było złe), było dużo śmiechu, wzruszeń artystycznych. I widzowie zebrali do wazonu datki dla artystów i nie było mało i nie było wstydu. Bo artyści przyszli z wiedzą, że występują za darmo i nagle wazon z przyzwoitą kasą. Wszyscy szczęśliwi i chciałbym, aby to stało się tradycją Smolnej i Kwartału i Warszawy itd.... A dzisiejsze zdjęcia, to takie migawki, które lubię, a reszta na stronach Kwartału i Smolnej.

środa, 16 listopada 2011

Grażyna Auguścik i Paulinho Garcia w Teatrze Druga Strefa

W poniedziałek koncert Grażyny w miejscu, gdzie były jakieś magazyny meblowe, albo coś innego, zgoła nieartystycznego (ulica Magazynowa krzyżująca się z Garażową). Miejsce okazało się zacne i było bardzo miło. Urszula Dudziak wprowadziła, a później Grażyna i Paulinho Garcia i miękko, ciepło, cudownie śpiewali i grali. I okazało się, że to ja byłem źródłem stresu, chociaż siedziałem cicho, jak ta mysz pod miotłą, ale i stres gdzieś wyparował w dźwiękach brazylijskich. I kuluary jak zwykle okazały się ważne, bo nowi/starzy znajomi i wszystkim zależy i jest fajnie... A reszta zdjęć na mojej picasie.

wtorek, 15 listopada 2011

Sztuki wszelakie na u-rodzinach IFR-u










Zespoły ludowe, pianistka, ognie sztuczne - oj działo się, że hej... I jeszcze śpiewaliśmy pieśni patriotyczne, fajnie było. I zdjęć sporo... U siebie wieszam takie różności, a pianistka miała utrudnione warunki :)

piątek, 11 listopada 2011

Nadzieja, czy wariactwo?

Świat zwariował, jedni nie mogą przeżyć za to co zarabiają, inni dostają co miesiąc tyle, ile wioska w Indiach wydaje przez rok. I teraz czytam w Fotopolis, że ktoś kupił zdjęcie za 4,3 mln dolarów. To nie jest powód do myślenia, że fotografia jest liczącą się sztuką (to jest oczywiste), tylko to, że świat stracił kontakt ze zdrowym rozsądkiem.
http://www.fotopolis.pl/index.php?n=13832&najdrozsza-fotografia-swiata

czwartek, 10 listopada 2011

200 lat

Pokonując ocean i parę gór po drodze zagraliśmy i zaśpiewaliśmy 200 lat Panu Zachariasiewiczowi, który za pół roku ma przyjechać do Polski, bo ma kilka spraw do załatwienia.  On ma 100 lat i nie imają się go żadne standardy. Reszta zdjęć na naszym smolnym fejsie za chwilę:

http://www.facebook.com/smolna

piątek, 4 listopada 2011

Koncert na dwie zapałki i ramię.




Strasznie długo Oli z nami nie było i wreszcie przyjechała i zagrała i było aż gęsto od muzyki Pawła Mykietyna. Dziś od rana oglądam kawałki Essential Killing i dopiero teraz widzę/słyszę jakie emocje niesie ta muzyka. A Ola w Norwegii nauczyła się używać zapałek do gry na fortepianie i to na pewno jest duża korzyść z tego wyjazdu.