sobota, 22 maja 2010

Jestem w Tel Avivie

Jest trochę dziwnie być w Tel Avivie. Jestem w Izraelu, ale kolację zjadłem w arabskiej knajpce, w hotelu pani sprzątająca jest z Ukrainy, a w kuchni rządzi Mołdawianka, blog mi się pojawia w hebrajskim, ale wszędzie flagi izraelskie z błękitną gwiazdą. Rosyjski króluje. Drugi dzień, sobota, a więc szabat i poszedłem popływać - cudownie, ale zero kondycji. Na plaży króluje odbijanie drewnianą rakietą miękkiej gumowej piłki - zewsząd dochodzi dźwięk odbić, taki sam jak na przejściach przez ulicę dla niewidomych. Słońce straszne, posiedziałem trochę na plaży, ale to okropna robota to odpoczywanie.  Jutro wycieczka i zobaczymy co będzie...

3 komentarze:

  1. Smacznego w arabskiej- nie piszesz jakie bylo.
    I nie spal sie na wegiel!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tomek, jak ja tam byłam, bagatela 30 lat temu, to
    poza hebrajskim i arabskim królował polski. Utraciliśmy wpływy.
    Myślę, że ta zmiana nie jest dobra dla Izraela.
    Tak, odpoczywanie męczy.
    Ściskam
    Magda Hollender

    OdpowiedzUsuń
  3. Korzenie polskie to ma tutaj masa ludzi, a czy ta zmiana jest zła dla Izraela, to mi się nie wydaje. Takie życie i tyle... Tak mi się ten Izrael już zmienia w literaturę, a zaledwie byłem kilka dni temu:(

    OdpowiedzUsuń