To już chyba święta, bo nikt nie dzwoni i bardzo dobrze:). Jest rano, ja w Belgii czekam na Matyldę. To takie internacjonalne i teraz ogromnie naturalne dla mnie. Matylda przyjeżdża z Paryża, Mateusz z Martą i Pawłem pojechali ćwiczyć do Maastricht w Holandii, a ja mam nakarmić belgijskie kury w Vise. Miszung godny nowej Europy, tylko czy kury mają tego świadomość?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz