sobota, 6 marca 2010

Noc Turbokoloru.

Miałem być na dwóch eventach w nocy - otwarcie klubu dla biznesu i impreza Turbokoloru. Klub biznesowy to spektakularna porażka - miała być naga panna, z której znawcy tematu mieli zjadać kawior i inne frykasy. Nikt nie przyszedł poza szefem ze znajomymi laskami - całe szczęście, że muzycy dostali część kasy. I impreza moich przyjaciółek w 1500m2 do wynajęcia - tym razem spektakularny sukces. Tłumy, klimat taki, jak trzeba. Pokaz świetny, naturalny - wszystko gra, zero ściemy. Jestem dumny z dziecka, może teraz zacznie ze mną rozmawiać, bo była tak ostanio spięta, że kompletnie bez kontaktu. I mam nową koleżankę Marię, która mówi do mnie Tomeczku - cudowna. Obejrzałem wreszcie film Piotra - szacunek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz