Parę dni temu napisałem kilka słów o Obidos ( http://tkwiatkowski.blogspot.pt/2013/04/obidos.html ) i o moich rozterkach kronikarskich i nie tylko. Nastrój miałem jakiś nie najlepszy, ale pisałem, bredziłem i smuciłem się. Po wyjściu z chałupy (trochę ciemnej, trochę chłodnej) wszystkie smutki rozpędziło słońce i ciepły wiaterek. Grzyb na ścianach przestał razić oczy, odpadająca farba była tylko gdzieniegdzie, jednym słowem wesołość zapanowała w mojej głowie. Kilka dni miałem dość poważny problem, bo ściana nie chciała mi wydać pieniędzy. Bankomat domagał się 6 cyfr pinu, a ja miałem tylko 4. Katastrofa, bo Portugalia lubi gotówkę i ja w sumie też. Czarne myśli, że hej. Ale jak się udało pokonać maszynę (trzeba dopisać dwa zera i zaakceptować, że jest tylko 4 cyfry w pinie), to nastrój cudowny, zdjęcia wesołe i w ogóle świat jest piękny. I to jest wszystko o obiektywnym byciu, bo musimy być subiektywni. Trzeba brać pod uwagę różne okoliczności, myśli innych, ale jesteśmy subiektywni i dobrze jest zdawać sobie z tego sprawę, że jak słońce zaświeci to i przyszłość będzie lepsza.
W Obidos zamienili stary kościół na księgarnię, która ma ambicję bycia ichniejszym domem kultury. Twierdzili, że nie było łatwo przeprowadzić taką operację, ale kościół był w coraz większej ruinie i mają nadzieję, że się uda. Są chętni, aby wziąć udział w przyszłym roku w Koncertach Urodzinowych Chopinowi.
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
piątek, 26 kwietnia 2013
wtorek, 23 kwietnia 2013
Obidos.....
Z Obidos mam problem. Jest to przepiękne, niewielkie miasteczko, jeden z portugalskich cudów wpisanych na listę Unesco. Chodzę po małych uliczkach (mój przewodnik mówi, że jest ich pięć, ale to chyba nieprawda) i się zachwycam i robię zdjęcia i zostaję na dwa dni. Zdjęć masa i okazuje się, że nie są takie piękne jak wrażenia, które mam w głowie, bo grzyb na ścianach, bo farba oblazła i co robić? Czy być kronikarzem i pokazywać te nieszczęsne liszaje, czy ukrywać? Sam nie wiem...
W jednym kościele stoi fortepian. Stoi to i pewnie na nim grają.
Byłem na cmentarzu i tam są klasyczne groby, czyli trumna w ziemi, ale są też małe domki w których trumny leżą na półkach i nie wiem, czy tam w środku są umarli?
Wieczorem pognało mnie do Seniora Paulo na doradę i tam spotkałem kanadyjczyków, którzy jedli mięcho. Ich danie średnie, a moja ryba fantastyczna. Lorna w zeszłym roku poszła na piechotę z Porto do Hiszpanii, szła 11 dni i musiała tutaj wrócić, żeby pokazać Peterowi (mąż) jak jest pięknie w Portugalii.
I po obiedzie z winem poszedłem na mury średniowieczne, gdzie zgodnie z przewodnikiem zdarzają się miejsca niebezpieczne, bo nie ma poręczy. Nie wiem, czy 11 lat temu gdziekolwiek była poręcz, bo teraz nigdzie jej nie ma. Udało sięj ednak nie zginąć, chociaż podrapane kolano mnie lekko zdziwiło.
Reszta zdjęć z Obidos jest na mojej Picasie:
https://plus.google.com/photos/112138064726339097904/albums/5869996465441722369?banner=pwa
W jednym kościele stoi fortepian. Stoi to i pewnie na nim grają.
Byłem na cmentarzu i tam są klasyczne groby, czyli trumna w ziemi, ale są też małe domki w których trumny leżą na półkach i nie wiem, czy tam w środku są umarli?
Wieczorem pognało mnie do Seniora Paulo na doradę i tam spotkałem kanadyjczyków, którzy jedli mięcho. Ich danie średnie, a moja ryba fantastyczna. Lorna w zeszłym roku poszła na piechotę z Porto do Hiszpanii, szła 11 dni i musiała tutaj wrócić, żeby pokazać Peterowi (mąż) jak jest pięknie w Portugalii.
I po obiedzie z winem poszedłem na mury średniowieczne, gdzie zgodnie z przewodnikiem zdarzają się miejsca niebezpieczne, bo nie ma poręczy. Nie wiem, czy 11 lat temu gdziekolwiek była poręcz, bo teraz nigdzie jej nie ma. Udało sięj ednak nie zginąć, chociaż podrapane kolano mnie lekko zdziwiło.
Reszta zdjęć z Obidos jest na mojej Picasie:
https://plus.google.com/photos/112138064726339097904/albums/5869996465441722369?banner=pwa
poniedziałek, 22 kwietnia 2013
W poszukiwaniu plaży.
Plan był taki: pojechać do wioski rybackiej Cascais (cytat z przewodnika) i przejść piaszczystym brzegiem oceanu do latarni morskiej, czyli niedzielne leniuchowanie. Wioska to to może kiedyś była, a teraz to jest miasto z wszystkim co potrzeba nowoczesnemu turyście - hotele, sklepy itd... Na placu koło plaży impreza ze sceną, girlsy tańczą, ktoś śpiewa i to nie jest fado, tłum się kołysze, telewizja filmuje. Nastrój jednak miałem niedzielny, przewodnik ma 11 lat, więc tylko troszkę się zasmuciłem, ale poszedłem szukać mojej nadoceanicznej drogi do latarni morskiej. Byłem kiedyś w Łebie i tam sobie chodziłem po piaseczku nad morzem i tu też tak chciałem, zwłaszcza że podobno u nas już tak się nie da bo nastała moda na betonowanie brzegu Bałtyku. Ja tą modę na betony bardzo popieram, bo to są pieniądze dla państwa z podatków i robota dla ludzi rzucanie takich betonów na brzeg i jeszcze jak się klimat ociepli i woda w Bałtyku się podniesie, to będziemy mieli gotowe wyspy, których żadna moc wraża nam nie odbierze. W Cascais to pewnie by chcieli mieć tak jak u nas przed betonowaniem, bo droga do latarni to tylko asfaltówka, a do Atlantyku dojść można w jednym miejscu w mieście. I tak sobie łaziłem bezmyślnie patrząc na piękny ocean, bo jak zaczynałem myśleć to mi się te betonowe falochrony przypominały i.....
Etykiety:
Atlantic Ocean,
Atlantyk,
Cascais,
Portugalia
sobota, 20 kwietnia 2013
Było tak...
Mój 10-letni przewodnik wypożyczony z biblioteki powiedział, że na fado się chodzi o 11 w nocy albo później i ja tak zrobiłem i prawie mi się nie udało posłuchać. Wszędzie muzyka z różnych ustrojstw elektronicznych i tylko w jednym miejscu, które miało się zaraz zamknąć i w którym siedziały tylko cztery dziewczyny na kolacji mieli jeszcze grać. I zagrali i to jak. Było cudownie. Zaśpiewał kilka kawałków facet, a dwóch grało na gitarach, później kobieta i później jeszcze jeden facet. Dziewczyny już dawno poszły i zostałem tylko ja i się okazało, że oni już też chcą do domu, ale śpiewają i grają bo jest słuchacz, czyli ja i najlepiej żebym też już sobie poszedł. I jutro też tam lecę, bo zaczynają o 9 i podobno jutro to cała Lizbona gra na żywo.
czwartek, 18 kwietnia 2013
Nie mogę się zdziwić, bo mnie boli.
Łaziłem cały dzień i opaliłem się nad miarę, ale czego się nie robi dla dobra sprawy, zwłaszcza jak się nie ma świadomości, że będzie bolało. Tak więc lekko obolały, przekładam wyprawę Lisbon by night na jutro, a dzisiaj tylko kilka zdjęć. Lubię dachy, ale muszą być ładne. Ostatnio ładne dachy widziałem w Wenecji i teraz tutaj. W Polsce jak jest trochę ładnych dachów z dachówek, to oczywiście wśród nich jest zawsze nieszczęsny eternit, a jak go wymieniamy na coś to blacha i to w jakimś durnym kolorze (ciemnozielony wśród pięknych rudych dachówek gdzieś ostatnio widziałem). Dachy lizbońskie są śliczne, często coś tam na nich rośnie i wszystko się ładnie komponuje. Myślę sobie, że może ktoś tego pilnuje, jakiś architekt miejski? W Warszawie takiego nie ma, bo w zeszłym tygodniu zobaczyłem po raz pierwszy na Chmielnej nowy szklany budynek, który udaje fale morskie tylko w pionie. Na pewno jest na to wytłumaczenie i jakaś wizja artysty też pewnie jest, ale ja tego nie widzę. I na dokładkę doczytałem się, że tam jest parking na 25 aut. To teraz powinni jeszcze estakadę wybudować, żeby te auta jakoś wyjechały na Bracką, a może lepiej tunelem do Marszałkowskiej. Ale dosyć o bezsensie i melduję posłusznie, że zamówienie na zdjęcie z palmami grzecznie zrealizowałem.
Śliczne, małe BMW, nie mogłem się powstrzymać |
Wszyscy robią zdjęcia. |
Z zielonej wyspy chlopaki. |
Na Święto Muzyki już się szykują. |
Nad Tagiem. |
Etykiety:
architekt miejski,
architektura,
Chmielna,
dachy,
Lisbon,
Lizbona,
Portugalia,
Tag
Lizbona nocą.
Lizbona. Nierówne chodniki, strome ulice, nowe budynki i piękne rozsypujące się fasady, bezdomni śpiący pod Porshe Design przy głównej ulicy.
poniedziałek, 15 kwietnia 2013
Lepszy wąż niż mąż?
Porządkuję dysk, bo mało już miejsca i zaległości i wyjazd za chwilę i objawiła mi się Manifa, która przecież miała finał u mnie pod blokiem. I jeszcze wczoraj się doczytałem, że jakiś dyrektor/prezes naftowy okropnie mądry i ważny zarabia dziennie 10 tysięcy złotych, a tu na zdjęciach jest info, że woźna 1100 zł. na miesiąc. On (ten prezes) musi być bardzo mądry i ważny, a ona strasznie głupia i mało ważna, bo taka dysproporcja - około 270 razy mądrzejszy i ważniejszy w przeliczeniu na złotówki. Całe szczęście, że wyjeżdżam, bo czasu na wyciąganie wniosków mam mało i tylko te zdjęcia... i podoba mi się to zdanie z wężem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)