poniedziałek, 6 grudnia 2010

Nie ma zmiłuj, czas pracować.








Czwartek zaczął mi się niestandardowo, bo o 2giej w nocy wmeldował mi się do pokoju Jarek, który do tej pory pracował wszędzie w hotelu - frekwencja pełna, znaczy się sukces. On mnie nazywa sybarytą, którym chyba po trosze jestem, ale mam nadzieję, że mi odpuści moje fochy. Od rana w hotelu młyn - telewizja + przygotowania do rozpoczęcia, śniadanie, bo przecież to nie tylko nasze urodziny. I poszło, wykłady mądrych ludzi , kuluary, to treść życia.
Reszta zdjęć z pierwszej połowy pierwszego dnia na:  http://picasaweb.google.com/tkwiatkowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz