czwartek, 30 sierpnia 2012
Pender, Pies i na czym się da.
Zaczęliśmy od współczesnej muzyki, bo Wielecki i Penderecki, chociaż była też klasyka Ave Maria Gounoda w wykonaniu rodzeństwa Le Monnier. Lubię patrzeć na grę instrumentalistów, Judith grała całą sobą, to piękne. Później czytanie Psa Asji Łamtiuginy. Śmieszna i smutna i czasami pobrzmiewająca wspomnieniami z mojego i chyba publiczności życia, bo przecież my też mieliśmy psa i z moim synem z garnka wyjadaliśmy serca, które były gotowane dla naszego jamnika. A na koniec dwuosobowy Gamid, który grał na czym się dało i zdechła mi bateria i koniec fotografowania. I co ważne, to dzisiaj w swoje ręce prowadzenie koncertu wzięli Amadeusz i Marcin i Monika po angielsku, a Mister Eight robi coraz lepsze zdjęcia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz