środa, 1 maja 2013

Pomiędzy Koreą (Północną), a Portugalią, czyli kawa za pół euro.

Porto mnie zachwyciło. Czuć, że się dużo dzieje, jest fajnie. Widoki piękne, ludzie siedzą w knajpkach, jedzą, piją, gadają. Kawa jest za 0,5 euro, piwo 1 i szklanka napełniona prawie z meniskiem, talerz z obiadowym daniem za 3,5, może dlatego im łatwiej siedzieć w maleńkim lokalu, a nie w domu.
Wczoraj w pociągu wyczytałem o kiblu z cegieł holenderskich ręcznie formowanych, modrzewia syberyjskiego i blachy tytan cynk, który postawiłem sobie przy autostradzie (jestem podatnikiem poskim i unijnym, więc dopłata z unii to też moja składka). Każdy metr kibla przyautostradowego kosztował mnie 7 tys. zł. Przypomniało mi się  metro w stolicy Korei Północnej, gdzie "obywatele" sobie zrobili jedną linię 70 metrów pod ziemią, bo tak wygodnie i więcej im nie było potrzeba. Wydaje mi się, że nadęciem inwestycyjnym to nam bliżej do Korei niż do Portugalii, gdzie może stacje metra nie takie odjechane, ale w Porto jest linii 5 (łącznie z szybkim tramwajem) i dalej budują, remontują, że ojej. Może zrobić założenie, że kibel ma wytrzymać tylko 100 lat, a nie 500 to wyszedłby taniej?











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz