Już dawno po północy, a ja muszę to napisać, bo swoje obowiązki znam. Przyjechałem z powrotem do Lizbony i wyszedłem napić się czegoś, bo suchość itd. I nagle znalazłem się w środku dzielnicy imprezowej, gdzie w każdym prawie miejscu była żywa muzyka. Grali fado, jazz, rock, blues, ballady, samby, prawie wszystko bo klasyki nie. Grali Hoochie Coochie Man i inne radosne kawałki, a ja błąkałem się jak ta zazdrosna sierota pomiędzy chłopakami z gitarami na plecach i całą zgrają innych złaknionych piwa i dobrej zabawy. Spędziłem najwięcej czasu w Adega Machado, gdzie Marco Rodriguez śpiewał i grał na gitarze (to ten w środku), a jeszcze dołączyła jedna kobitka, a później druga i to była uczta. Jutro trochę wcześniej tam lecę.
Czy podpisales kontrakty na Warszawe?
OdpowiedzUsuńW Obidos zrobią Koncerty Urodzinowe Chopina
OdpowiedzUsuń